Byłam w miejscu które widzę po raz pierwszy . Wszędzie było pełno kwiatów,drzew śmiejących się dzieci.Było mi tu dobrze.Siedziałam na ławce i przyglądałam sie bawiącym się dzieciom .
Dosiadła się do mnie starsza pani .
-Beciu to nie jest miejsce dla ciebie , to jeszcze nie czas - popatrzyłam na kobietę . Kogoś mi przypominała i na rękach trzymała jakieś niemowlę.
-Babcia ?!- zdziwiłam się.
-Tak kochanie.Musisz się obudzić , musisz wrócić do życia choć to nie będzie łatwe . Pamiętaj , będziesz mieć jeszcze dzieci ,nie załamuj się.
-Czy ..czyli że ja ..? - mówiłam przez płacz.
-Tak słońce poroniłaś , bo jaki nieudacznik w ciebie wjechał .
Wszystko zaczeło się rozmywać - Pamietaj wnusiu , jeśli kochasz Bartka to daj mu sobie pomóc. Od dnia twojego wypadku cały czas jest przy Tobie . Jemu też nie jest łatwo.
Nagle wszystko znikło , a moje oczy zaczęły boleć od nadmiaru światła .Powoli próbowałam otworzyć oczy .Najpierw jedno , potem drugie . Znajdowałam się w sali szpitalnej . Dookoła mnie było pełno pikających maszyn.Bolał mnie brzuch i głowa .Czułam że ktoś ściska moją dłoń.
- Bartuś..- wychrypiałam .
- co ? boże kochanie ty żyjesz - powiedział ze łzami w oczach. - poczekaj zawołam lekarza -pocałował mnie w czoło.
Po kilku minutach wrócił z lekarzem . Po jego policzkach spływały łzy i patrzył na mnie jakby nie mógł uwierzyć że żyję.
-Witamy z powrotem pani Czykoń , jak się pani czuję ? -spytał.
- Ogólnie dobrze ,boli mnie brzuch i głowa . Co się stało ? -zapytałam.
- Ten debil Krzysiek w Ciebie wjechał - wrzasnął Bartek - jak sobie pomyśle że on .. że przez niego..
-Bartuś ,kochanie spokojnie . Doktorze czy ja .. ? - nie mogłam wydusić z siebie tego słowa.
- Niestety tak.Nie udało nam się jej uratować . Samochód wjechał w panią z taką siłą że dziecko zmarło natychmiast - po moim policzku zaczęły spływać łzy . Bartek gdy to zauważył od razu mnie przytulił .
- a co ze mną ? kiedy będę mogła z tąd wyjść ?
- Miała pani połamane żebra , wstrząs mózgu i złamaną nogę . Jedno z żeber naruszyło płuco dlatego straciła pani dużo krwi.Mogę powiedzieć że jedną noga juz pani z nami nie było .Co do wyjścia mogę określić to dopiero po badaniach .Ale myślę że wszystko jest już w porządku,przez ten czas jak pani było w śpiączce noga się zrastała prawidłowo myślę że jeszcze tydzień i będziemy mogli usunąć gips .
-śpiączce ?
-tak , spała pani prawie półtorej miesiąca.
- półtora miesiąca cholernej niepewności -szepnął Bartek.
-Panie doktorze mam jeszcze jedno pytanie.
-tak ?
-Czy , czy ja będę mogła mieć dzieci ?
- Tak myślę że nie będzie z tym żadnego problemu .- usmiechnął się - więc niebawem przyjdzie do pani pielęgniarka po krew a tymczasem proszę sobie porozmawiać z narzeczonym żeby może cos zjadł lub sie przespał bo wierni przy pani trwa . Do zobaczenia . - powiedział po czym wyszedł.
-Bartek ja tak strasznie cie przepraszam .
-Ty mnie ? za co ? - usiadł tak żeby móc patrzec mi prosto w oczy.
- Przez mnie nie będziemy mieć naszego maleństwa -rozkleiłam się.
-Ej to nie twoja wina ,słyszysz ?! to wina tego skurwysyna ! Jeszcze będziemy mieć masę dzieci ,zobaczysz -szepnął .
-Bartek Kocham Cię słyszysz .? - powiedziałam patrząc mu w oczy.
- Boże Betka , nawet nie wiesz jak na to czekałem przez te miesiące . Ja Ciebie też .Nawet nie wyobrażasz sobie co ja tutaj przeżywałem jak widziałem cie przy tych wszystkich kablach i rurkach .
-Już jestem przy tobie .
- Wiem i nie mogę w to uwierzyć że się wkońcu obudziłaś . Nawet nie wiesz jak mi brakowało twoich oczu ,uśmiechu .Jak mi Ciebie brakowało.
hahhaha ale to jest żenua : l
Coś nowego .
Zacneeeee ;) zapraszam do mnie oladreams.blogspot.com
OdpowiedzUsuń